5 najczęstszych powodów frustracji kupujących B2B


Szymon Negacz

Konsultant, Trener Sprzedaży i właściciel SellWise


4 maja 2020

ODCINEK 17

Ten odcinek jest dla Ciebie, jeżeli zastanawiasz się...

  • Co denerwuje kupujących B2B?
  • Jakie znaczenie ma dostęp do informacji?
  • Czy follow-upy mają sens?
  • Czy warto naciskać na klienta na etapie kiedy uczy się rozwiązań na rynku?

Witam Was bardzo serdecznie w siedemnastym odcinku podcastu Nowoczesna Sprzedaż i Marketing. Część z Was pewnie zdążyła zauważyć nowe logo podcastu, nową okładkę podcastu. To jest wynik pracy nie tylko mojej, ale też Marty, która pracuje w Sellwise, także Marto, bardzo Ci dziękuję za pomoc i wsparcie. Oczywiście grafikowi, który jeżeli jakimś cudem odcinka tego słucha, również bardzo dziękuję. Mnie się projekt bardzo podoba. Dla tych, którzy lubią smaczki, tam jest niby podcast NSM, natomiast Nowoczesna Sprzedaż i Marketing to tam to I jest, takie z kropką podkreślone. Więc jakby dla mnie to fajny smaczek. Cieszę się, że podcast doczekał się nowego loga. Kropka. Jeżeli chodzi o sam odcinek podcastu, to to jest odcinek, który nie będzie zbyt długi, ale będzie za to bardzo treściwy. To jest odcinek, w którym omówię pięć najczęstszych powodów frustracji kupujących B2B. Nie będzie to odciek, w którym będę mówił o moich odczuciach czy moich domysłach tego, co jest najbardziej frustrujące dla kupujących B2B, absolutnie nie. Dzisiaj oprę się na badaniu Gartnera, które zostało opublikowane 5 marca 2019 roku. To jest badanie, które na pewnej próbie osób zbadało najczęstsze wspólne powody frustracji kupujących B2B. Naturalnie Ci, którzy będą unikali tego, co najczęściej frustruje kupujących B2B, będą oczywiście więcej sprzedawać, w związku z tym, jeżeli jest to temat dla Was interesujący, zachęcam Was do wysłuchania odcinka. Omówię każdy z tych pięciu powodów, powiem, na czym on polega. Powiem też moim zdaniem, z czego on wynika i jak moim zdaniem możemy sobie z nim radzić jako handlowcy, jako dyrektorzy sprzedaży. Dlatego nie przedłużając, zachęcam do wysłuchania odcinka.

Powody, o których wspomniałem, będziemy omawiali od najmniej frustrującego, czyli zajmiemy się listą, krótko mówiąc, od samego końca.

5. Naciskanie na użytkownika, żeby zostawił swoje dane, zanim zobaczy, czy informacja, która za nimi stoi, jest mu przydatna

Piątym powodem na tej liście, który jest wspólny dla trzydziestu dziewięciu procent kupujących B2B, to zmuszanie użytkownika do rejestracji lub zostawianie swoich danych, zanim ten użytkownik będzie mógł ocenić, czy informacja, dla której te dane zostawia, jest dla niego istotna, czy jest dla niego relewantna, to się mówi po angielsku, tak dokładnie jest w badaniu Gartnera. To mówi o tym. Wspominałem o tym w moim podcaście, w którym wspominałem o mojej przygodzie z inbound marketingiem. Mówiłem tam wtedy, że bardzo nie lubię w inbound marketingu tego, że publikujemy bardzo fajne, ciekawe treści i ukrywamy je za ekranem logowania. To trochę tak, jakby pokazać temu mojemu klientowi potencjalnemu czy użytkownikowi „Hej, tutaj masz kawałek fajnej treści, ale jakbyś chciał więcej, no to wiesz, zostaw dane”. Dla mnie to zawsze jest taka pewna forma szantażu. Ja naturalnie rozumiem to, że z tego wynika sprzedaż, z tego wynikają leady i niektórzy mają to zapisane w modelu biznesowym, natomiast teraz widząc to badanie, tylko upewniłem się w tym, że jest to dla użytkowników frustrujące. Bo pewnie wielu z Was zdarzyło się zostawić gdzieś swojego maila w obietnicy na to, że na tego maila na przykład przyjdzie ebook, który zawiera szesnaście sposobów na zwiększenie sprzedaży w twojej firmie, gdzie tam trzy, cztery sposoby to jest, żeby więcej cukru było w kuchni, a dwa kolejne, że jak jest słońce, to się lepiej sprzedaje. Generalnie każdy z nas kiedyś zostawił maila i rzeczywiście postarał się, żeby dotrzeć do jakiejś informacji, ale ta informacja była bezwartościowa albo bardzo niskiej jakości. To jest bardziej zarzut do działów marketingu naturalnie, natomiast też dla nas, dla handlowców jest to pewnego rodzaju nauka, to znaczy nauka na takim poziomie, że jeżeli dla kupującego frustrujące jest to, że on musi się gdzieś zarejestrować, żeby dopiero zobaczyć, czy dane, które dostanie, są interesujące, to też podobnie jest w procesie zakupowym, gdzie przymuszamy do czegoś klienta, a on jeszcze nie wie, co jest dalej, to znaczy jeżeli zbyt dużo od niego chcemy, kiedy on jeszcze nie wie, co dokładnie się wydarzy dalej i czy on powinien inwestować swój czas, to też będziemy go frustrować. Zatem piąty powód, nie zmuszajmy kupujących B2B do jakiegokolwiek rejestrowania się, do zostawiania swoich danych, zanim nie będziemy pewni, że kupujący na tym etapie już doskonale wie, że informacja jest dla niego interesująca. Mogę tutaj podać przykład, na mojej stronie Sellwise, jest ranking CRM-ów i teraz wyobrażam sobie, że sam ranking jest bardzo interesujący, dlatego że wchodzi na niego około pięćdziesiąt, do stu osób w ciągu dnia. To jest taki ranking, który porównuje dziesięć małych rozwiązań CRM-owych, online-owych, dla małych zespołów sprzedaży. Taki był przynajmniej jego cel i ranking przykuwa uwagę na bardzo długo, bo aż na pięć i pół minuty. Kiedyś miałem taki moment, w którym wymyśliłem sobie, że skoro tak wielu ludzi go odwiedza, no to schowam go za formularzem rejestracji, czyli będę po prostu prosił użytkowników o maila. I co się stało? Z tych około pięćdziesięciu, stu osób, które wchodziły na ranking, tego maila zostawiał procent, to nie pamiętam teraz dokładnie, to było między siedem a osiem procent, więc czysto teoretycznie traciłem dziewięćdziesiąt dwa procent ruchu, który potencjalnie mógł się zapoznać z rankingiem, dostać wartość i coś z tej wartości dla siebie wyciągnąć i potem ewentualnie się ze mną skontaktować. Zatem powód numer pięć, już nie będę go jeszcze raz powtarzał, myślę, że wszyscy doskonale zrozumieli, na czym on polega.

4. Trudność w porównywaniu produktów i usług jednego obok drugiego

Teraz powód numer cztery. Trudność w porównaniu produktów jeden obok drugiego. Fajnie, że akurat przed chwilą powiedziałem o rankingu, bo to akurat miała być główna wartość z tego rankingu, tam było dziesięć rozwiązań jedno obok drugiego i mogłem sobie je bardzo wyraźnie porównać. Natomiast dlaczego moim zdaniem denerwuje czy frustruje to użytkowników? Wydaje mi się, że głównym powodem jest to, że teoretycznie dostęp do informacji jest większy niż kiedykolwiek i jednocześnie w tym morzu informacji czy nawet można powiedzieć oceanie informacji jest bardzo trudno znaleźć to, czego rzeczywiście się szuka. Przy porównywaniu produktów jeden obok drugiego frustrujące jest to, że na przykład znowuż porównując to do systemów CRM, jest tak, że użytkownicy najczęściej rekomendują najlepszy system CRM. Wiecie, jak to jest, ktoś publikuje na LinkedIn „Hej, polećcie jakiś dobry system CRM” i pod taką dyskusją zawsze rozlega się dyskusja na temat stu pięćdziesięciu różnych CRM-ów, każdy poleca innego, każdy mówi, że inny jest najlepszy. Podobnie zresztą jest wtedy, kiedy ktoś pyta „Polećcie jakąś firmę szkoleniową”. Ja mam firmę szkoleniową, często ktoś mnie w jakimś wątku poleca, natomiast najczęściej w tym wątku bierze udział dwadzieścia pięć, trzydzieści różnych firm szkoleniowych. Zatem wyobrażam sobie, że jeżeli ja byłbym kupującym i opublikowałbym na LinkedIn to, że szukam na przykład firmy szkoleniowej dla swojego zespołu i dostałbym dwadzieścia pięć poleceń od moich znajomych do dwudziestu pięciu różnych firm, no to tak naprawdę oni mi w niczym nie pomogli, a wręcz utrudnili. Konieczność porównania tych dwudziestu pięciu firm jest oczywista, bo zależy mi na wybraniu dobrej firmy, która zrobi dobre szkolenie. Natomiast jest to nieprawdopodobnie trudne. To jest powód, który jest frustracją dla ponad czterdziestu procent badanych i myślę, że nauka z niego, z tego konkretnego punktu wynika taka, że jeżeli kupujących generalnie frustruje to, że ciężko jest porównać produkty, to zróbmy dla nich te porównania. Nie mówię koniecznie o tym, żeby porównywać tylko swoje własne produkty, to znaczy mój produkt A z moim produktem B i z moim produktem C, bo to jest naturalne, to wiele firm ma, wchodzimy na cennik, widzimy trzy opcje, widzimy trzy różne ceny, możemy sobie wyraźnie porównać, w czym ta konkretna opcja jest lepsza od drugiej. Natomiast mam na myśli zupełnie inne porównania. Mam na myśli takie porównania, że jeżeli jedziecie do swojego klienta, to może po prostu zostawcie mu porównanie waszego rozwiązania z najbardziej popularnym rozwiązaniem konkurencji. Może się okazać, że to, że wykonaliście za tego klienta dużo pracy, a porównanie wyraźnie wskazuje na obszary, w których jesteście mocniejsi, to jeżeli te obszary są dla klienta decydujące czy interesujące, to on wtedy świadomie zdecyduje się na Was. Nie zdecyduje się być może, dlatego że produkt był nieprawdopodobnie lepszy od konkurencji, być może nie, być może zdecyduje się, dlatego że mógł go łatwo porównać z innymi rozwiązaniami. Zatem w oceanie informacji, informacji nie ma zbyt wiele, a już na pewno trudno do nich dotrzeć i trudno ocenić, które z nich są wartościowe, a które nie. Zatem jeżeli tylko możemy ułatwić naszym klientom porównywanie produktów i rozwiązań, to to zróbmy. To był powód numer cztery.

3. Za dużo follow up’ów, które naciskają, żeby w końcu kupić

Teraz powód numer trzy, wspólny dla czterdziestu jeden i pół procenta badanych. Po angielsku to się nazywa to much follow up aldridge. Po polsku to się nazywa „Zrób tam follow up”. Ja nawet dzisiaj czytałem to badanie, które kiedyś mówiło o tym, że… ono jest bardzo popularne, taki można powiedzieć click bate trochę w Internecie, bo to jest taki mokry sen wszystkich dyrektorów handlowych. To znaczy jest takie badanie, które mówi o tym, że tam ileś procent handlowców poddaje się po pierwszym follow up’ie, potem kolejny procent poddaje się po drugim, jeszcze kolejny poddaje się po trzecim, a czwartego to już prawie nikt nie robi, a klienci dopiero kupują od piątego do trzynastego follow up’u. Dzisiaj czytałem badanie, które obalało tamto badanie i mówiło, że tamto jest nieprawdziwe na nieprawdziwych danych, w nieodpowiedni sposób przeprowadzone i że jest po prostu, zwyczajnie kłamstwem. Naturalnie nie wiem, gdzie jest prawda i nie chciałbym tego teraz rozstrzygać. To, co chciałbym rozstrzygnąć, to to, że rzeczywiście jest tak, że w polskich działach sprzedaży takim odruchem sprzedażowego zarządzania jest „Hej, wysłałeś ofertę, no to teraz zadzwoń i zapytaj, jak tam”. No i to jest dramat. Dramat, dlatego że bezmyślne robienie follow up’u często robi więcej złego niż dobrego. Tutaj na tym konkretnym przykładzie to, że jest to trzeci, najbardziej frustrujący obszar dla kupujących B2B to tylko udowadnia to, że tak naprawdę takie agresywne follow up’owanie klientów obniża szanse na sprzedaż. Naturalnie jest tak, że teraz pewnie wielu trenerów mi powie, że to nieprawda, natomiast dopowiem jedną rzecz, która być może sprawi, że to będzie prawdą. To znaczy ja bardzo lubię follow up’y, natomiast follow up’y, które są przemyślane i które są w stanie wnieść klientowi jakąkolwiek wartość. To znaczy nie robię bezmyślnych follow up’ów, tylko raz, w momencie, kiedy wysyłałem klientowi ofertę. Ja w ogóle wiedziałem, w jaki sposób on kupuje i kiedy w ogóle jest sens go follow up’ować, w jakiej formie. Raz, że w ogóle wiem, kiedy to zrobić. Dwa, że ten follow up to nie jest beznadziejny follow up, który mówi „Dzień dobry, dzwonię do pana, bo jakiś czas temu wysyłałem panu ofertę i chciałbym zapytać, czy ona się panu podoba”. Kurczę no, jeżeli by się klientowi podobała, to już dawno by zadzwonił. Jeszcze bardziej mnie śmieszy, jak ktoś ma w ofercie systemy za pół miliona złotych i on follow up’uje telefonicznie, „Dzień dobry, wysłałem panu tydzień temu ofertę na system za pół miliona złotych, jak tam, podoba się panu”. Tak jakby ten handlowiec liczył na coś takiego, że ten kupujący wtedy powie, „A no tak, wysłał mi pan ofertę na ten system, wie pan co, zapomniałem, ja go biorę oczywiście”. No nie, no to się nigdy nie wydarzy. Nigdy żaden kupujący poważny czegoś takiego nie zrobił. Te follow up’y mają sens przy jakichś małych zakupach, gdzie ktoś miał kupić coś za pięć złotych i po prostu zapomniał w natłoku zadań, gdzieś tam follow up’ujemy go „Hej, miał pan kupić coś za pięć złotych”, a on mówi, „A no tak, miałem”. No i kupił wtedy dzięki follow up’owi. Więc takie beznadziejne follow up’y, mające pytać klienta, jak tam ta nasza oferta, są kompletnie bez wartości, bo są bez wartości. Kropka. Nawet nie będę tego rozwijał. Jeżeli to ma być mądry follow up, to ja jestem w stanie na przykład zrobić tydzień po wysłaniu oferty follow up do mojego klienta, który mówi o tym, że wie pan co, w międzyczasie przez ten tydzień wymyśliłem jeszcze dwa dodatkowe sposoby na to, jak można byłoby ten proces u Was lepiej usprawnić. Albo wie pan co, dzwonię do pana, bo w ostatnim tygodniu udało mi się też zdobyć referencje dla pana. Potencjalnie mógłby pan nimi być zainteresowany, bo klient, któremu pomogliśmy, miał podobny problem do pana. Więc tam, gdzie jesteśmy w stanie zrobić naprawdę dobry follow up i on cokolwiek wnosi w ten proces sprzedaży, on w ogóle jest osadzony w procesie zakupowym klienta, to zaraz będzie drugi powód denerwujący, zaraz do niego dojdziemy, czyli robimy follow up’y, ale nie robimy ich bezmyślnie, nie robimy ich po to, żeby zapytać klienta, „A jak tam nasza oferta”. Bo raz, bo to jest bez sensu. Dwa, bo to jest trzeci najbardziej frustrujący kupujących B2B obszar, więc po co to robić? Na pewno nie warto tego robić tylko po to, bo szef strasznie nalega. Można dać mu kontakt do mnie, jeżeli jest taki szef, być może, bo to nie jest pewne, być może będę w stanie go przekonać, a z drugiej strony być może też są takie branże, w których te follow up’y zwyczajnie działają i ja tego zwyczajnie jako trener sprzedaży nie rozumiem. Może rzeczywiście tak jest, więc oddaję kredyt tym, którzy uważają, że to jest dobre narzędzie. Zatem kropka. Nie wiadomo, gdzie jest. Teraz to już nie wiadomo, gdzie jest prawda. Natomiast przynajmniej wiecie, jak na to patrzę i zostanie Wam w głowie, że jeżeli już robię follow up’a, to fajnie, żeby on zawierał w sobie jakąś wartość, żebym miał na tego follow up’a jakiś pomysł.

2. Naciskanie na kupującego, kiedy jeszcze jest na etapie nauki i wcale nie zamierza jeszcze kupić

No dobrze, teraz drugi najbardziej frustrujący powód kupujących B2B. To jest naciskanie przez sprzedawcę, kiedy klient się tylko uczy. Co to znaczy? To jest aż czterdzieści osiem przecinek dziewięć procenta. To jest niemalże połowa kupujących B2B. Zwróćcie uwagę, że to jest punkt, który jest trochę połączony z punktem numer trzy, bo punkt numer trzy był o tym, że handlowcy za dużo follow up’ują i to w ogóle denerwuje kupujących. Natomiast punkt numer dwa denerwuje ich jeszcze bardziej, kiedy oni naciskają wtedy, kiedy klient tylko się uczy. Co to znaczy, że klient się uczy? To znaczy, że patrzcie, wróćmy do tego systemu za pół miliona złotych. To jest bardzo dobry przykład. Zastanówmy się, jak ja kupowałem. Ja jako kupujący potrzebuję systemu za pół miliona, czyli tak, wyobraźmy sobie, że mam dużą fabrykę, ja w tej fabryce mam jakiś problem na linii produkcyjnej i wyszło mi, że może dobrym rozwiązaniem będzie kupienie jakiegoś systemu, który mi jakoś w tym pomoże. Jak już wymyśliłem sobie, że chcę taki system mieć, no to zacząłem Googlać. Punkt numer pięć, zmusili mnie, żebym gdzieś swoje dane zostawił, żebym coś mógł przeczytać. To mnie już zdenerwowało, tam było trzydzieści dziewięć procent. Ja się dopiero uczę. To znaczy dopiero czytam o tych systemach, dopiero się dowiaduję, jak one działają. Ja jeszcze nie wiem, czy chcę kupić ten system, nie mam zielonego pojęcia. Natomiast jakoś skontaktować się z firmą muszę, żeby czegoś się o nim dowiedzieć, no i na tym etapie oczywiście trafiam do handlowca, który gdzieś tam mnie trochę wyedukował i teraz follow up’uje mnie co tydzień. Pyta, „Jak tam? Zdecydował się już pan? Czy jeszcze się pan nie zdecydował”. I to wynika tylko i wyłącznie z tego, że często handlowcy w ogóle nie zwracają uwagi na to, na jakim etapie procesu zakupowego jest klient. Oni myślą bardzo jednowymiarowo, to znaczy aha, klient pytał mnie o system, miał parę pytań, to na bank go potrzebuje, za miesiąc będzie pewnie instalacja, a ja muszę follow up’ować, bo jak nie, to na to miejsce wskoczy moja konkurencja. Jeżeli jako handlowiec zapytałbym tego klienta, a w jaki sposób pan będzie podejmował decyzję, a jaki to jest etap, a kiedy pan się spodziewa, że taki projekt mógłby ruszyć, a dlaczego w ogóle uczy się pan na temat takiego systemu, a na czym polega tamten problem, a być może mamy lepsze rozwiązanie. Zmierzam do tego, że jeżeli jako handlowiec rozumiałbym, że to jest klient, który dopiero zbiera informacje, to wiedziałbym również, że to nie jest etap, żeby naciskać na klienta. Bo punkt numer dwa nie ma niczego wspólnego z follow up’em. Punkt numer dwa mówi nie naciskaj na klienta, jeżeli on się dopiero uczy. Wyobrażam sobie, że tutaj, na tym etapie, świetnie byłoby trafić do klienta „Hej, wie pan co, mam nowe case study u innego klienta w tym systemie. To też może być dla pana interesujące, więcej się pan nauczy”. Żaden nacisk z jednej strony, a z drugiej strony fajna informacja dla klienta, która może mu się przydać. Zatem drugi najbardziej frustrujący obszar kupujących B2B to właśnie naciskanie, kiedy klient dopiero się uczy.

1. Duża trudność w znajdowaniu konkretnych informacji

I teraz punkt numer jeden. On jest powiązany z punktem numer cztery. Punkt numer cztery, przypominam, ciężko porównać jest klientom produkt jeden przy drugim. Punkt numer jeden to jest trudność w znalezieniu konkretnej informacji. I to jest, no z jednej strony załamujące, natomiast z drugiej strony jest bardzo ściśle związane z tym oceanem danych czy informacji, o których mówiłem. Tych informacji jest tak wiele, na tak wiele rzeczy, z tak wielu obszarów, że jak się okazuje, najbardziej frustrującą rzeczą dla kupującego B2B jest właśnie to, że on tych informacji po prostu zwyczajnie nie potrafi znaleźć. Składam hołd w pewnym sensie i kłonię się bardzo nisko wszystkim tym działom marketingu, które potrafią przygotować dla klienta informacje na swojej stronie internetowej, spójne z procesem zakupowym klienta, to znaczy wiedzą, w jaki sposób klient podejmuje decyzje i wiedzą, czego mu na tych etapach dostarczyć. Wróćmy do tych drogich systemów. Ten pan, który szukał, szukał systemu do swojej fabryki. On w czasie procesu zakupowego może mieć wiele różnych rzeczy do zrobienia. To znaczy on może chcieć zrobić jakąś prezentację dla zarządu na temat tego systemu. Fajnie byłoby mieć na stronie gotową taką prezentację, którą może albo odpalić, albo po prostu otworzyć stronę internetową, od razu ułatwiamy mu życie. Z drugiej strony możemy zrobić porównanie tego systemu do systemów konkurencji. Jego szefowie na pewno o to zapytają. Z trzeciej strony możemy mu dostarczyć bardzo wiele informacji o tym, jak działają takie systemy, jak się łączą z innymi systemami, możemy zrobić spis treści na naszej stronie i pomóc mu odnaleźć konkretną informację na temat naszego produktu. Myślę, że nie przesadzę, jeżeli powiem, że jakby dwie firmy, które dysponują bardzo podobnym i porównywalnym produktem, jedna z nich potrafi świetnie o nim informować, daje klientowi informacje bez konieczności kontaktu z handlowcem, których ten klient może potrzebować, wtedy, kiedy może potrzebować. To ta firma ma dużo, dużo większą szansę tylko i wyłącznie dlatego, że klient w ogóle ma te informacje. A nie jest to taka polityka „Wie pan co, proszę się skontaktować z naszym handlowcem i on potem panu wszystko powie”. No właśnie. Ja mam nawet w rankingu CRM-ów z dziesięciu CRM-ów jest taki, jest jeden producent, który właśnie tak robi. Tutaj proszę zostawić dane i wtedy my się z panem skontaktujemy i wszystko opowiemy. I to jest producent, który mimo tego że jest dość wysoko w tym rankingu, to bardzo, bardzo niewielu jest chętnych do tego, żeby o takie informacje prosić. W świecie, w którym wszystko jest dostępne, nikt nie chce prosić się o informacje ze strony firmy czy handlowca, czy kogokolwiek innego.

Zatem na sam koniec podsumujmy całą listę przygotowaną przez Gartnera, jeszcze raz przypomnę. Miejsce numer pięć, naciskanie na użytkownika, żeby zostawił swoje dane, zanim zobaczy, czy informacja, która za nimi stoi, jest jemu przydatna. Punkt numer cztery, trudność w porównywaniu produktów i usług jednego obok drugiego, żeby wyraźnie je porównać i zobaczyć, który bardziej mi pasuje. Punkt numer trzy, za dużo follow up’ów, które na mnie naciskają, żebym w końcu kupił. Punkt numer dwa, naciskanie na mnie jako na kupującego, kiedy jeszcze jestem na etapie nauki i wcale nie zamierzam jeszcze kupić. Punkt numer jeden, trudność, duża trudność w znajdowaniu konkretnych informacji, których szukam. Kropka. To było pięć punktów przygotowanych przez Gartnera. Nie przedłużając, zachęcam do wysłuchania podsumowania tego odcinka.

Moi mili, więc w podsumowaniu słów kilka. Dopiero co był wywiad z Robertem Skowronem, który mam nadzieję, że mieliście okazję wysłuchać. Zbliża się kolejny, bo już za tydzień wywiad, kolejny, na łamach podcastu NSM. Powinno być ciekawie. Wywiad mam nadzieję, że będzie z kategorii mocno nietypowych i bardzo eksperckich. Tyle mogę powiedzieć na dzisiaj. Jednocześnie dla wszystkich tych, którym ten podcast się podobał, zachęcam do krótkiej recenzji w zakładce podcasty na iPhone lub w iTunes na Macbooku lub na maila, lub w jakiejkolwiek innej formie. Mnie te recenzje pomagają w tym, żeby podcast docierał szerzej, żeby docierał do szerszego grona, zatem za wszystkie będę bardzo wdzięczny. Jeżeli podcast Ci się podoba i chciałbyś go subskrybować, to wejdź na adres www.sellwise.pl/nsm jak Nowoczesna Sprzedaż i Marketing, tam na samym dole jest okienko, w którym można zostawić adres mailowy i ja na ten adres mailowy będę wysyłał powiadomienia o nowych odcinkach podcastu. Jednocześnie naturalnie można go subskrybować w aplikacji iTunes czy Spotify, czy Spreaker, czy w jakiejkolwiek innej, w której słuchacie odcinków podcastu. Tyle z mojej strony na dzisiaj. Bardzo Wam dziękuję za wysłuchanie siedemnastego odcinka. Zachęcam do wysłuchana kolejnego. Krótko też mogę powiedzieć, że szykuję pierwszy taki większy odcinek Q&A, zatem jeżeli macie jakiekolwiek sprzedażowe pytania, to je nadsyłacie i ja je wszystkie pewnego dnia zsumuję i odpowiem na nie w jednym wielkim odcinku, odpowiadającym na pytania słuchaczy. Krótko mówiąc, bardzo Wam dziękuję za wysłuchanie tego odcinka. Pozdrawiam serdecznie, podcast Nowoczesna Sprzedaż i Marketing, Szymon Negacz, do usłyszenia.