Konwersja na stronie internetowej - 10 sposobów na szybki wzrost


Szymon Negacz

Konsultant, Trener Sprzedaży i właściciel SellWise


23 listopada 2020

ODCINEK 90

Ten odcinek jest dla Ciebie, jeżeli zastanawiasz się...

  • Jakie znaczenie na stronie mają kolory?
  • Dlaczego zakładka kontakt nie jest aż tak istotna?
  • Co zrobić, żeby więcej klientów chciało z Tobą porozmawiać?
  • Czy strona internetowa powinna być firmową “świętością”?

Konwersja na stronie internetowej

Szymon: Cześć Karol.

Karol: Cześć Szymon.

Szymon: Wiesz co, zastanawiałem się, od czego zacząć i chyba zacznę od pytania, w ogóle z czego wynika dzisiejszy temat, dlaczego się na niego zdecydowaliśmy.

Karol: No to prawda, trochę o tym rozmawialiśmy i wyszło nam, że ta strona internetowa często jest takim zaniedbanym medium przez naszych klientów, prawda?

Szymon: No myślę, że zgodziliśmy się aż nadzwyczaj bardzo, dyskutując o tym.

Karol: Tak. I często okazuje się, że klienci czy firmy, z którymi pracujemy, walczą bardzo mocno o dopracowanie różnych kampanii w Google Ads’ach, komunikacji w mediach społecznościowych, które gdzieś tam docelowo zawsze prowadzą do strony internetowej, a ta strona internetowa, no nie do końca jest albo przemyślana, albo wręcz prowadzona tak jak powinna.

Szymon: Okej. A jakby jak sądzisz, z czego to w ogóle wynika w takim razie? Bo skoro ja to widzę, Ty to widzisz, to pewnie masz jakąś koncepcję na powód całej sytuacji.

Karol: Tak. Wydaje mi się, że jest koncepcja i to jest całkiem często spotykane zjawisko. To znaczy firmy traktują swoje strony internetowe jako pewnego rodzaju świętość. To znaczy strona została stworzona, napisaliśmy na nią treści i mamy też nasz monolit, którym się wspieramy, do którego się modlimy i teraz będziemy go używać w naszej komunikacji, i broń Boże nie zmieniajmy w nim najlepiej niczego, bo po to został stworzony kiedyś przez jakąś firmę specjalizującą się w tworzeniu stron, żeby teraz już nam po wieczność performował i przyciągał klientów.

Szymon: Też, co ciekawe, wydaje mi się, że bardzo często te zewnętrzne firmy miały jakiś tam, te, które robiły strony internetowe, miały tam jakiś pomysł, interpretację tego, czym się ta firma zajmuje. I też często się okazuje, że nawet ta treść na stronie internetowej trochę nie odpowiada rzeczywistości, czy nawet struktura tej strony internetowej. Właśnie dlatego, że taka firma wykonująca stronę w ogóle źle zinterpretowała rzeczywistość na przykład.

Karol: A to jest bardzo długi temat i myślę nawet, że na osobny odcinek, bo tutaj o współpracy firm tworzących strony internetowe z klientami można naprawdę opowiadać przez długie godziny. I często jest rzeczywiście tak jak mówisz, to znaczy było pewne wyobrażenie, być może nawet były jakieś dobre intencje w międzyczasie, natomiast, no to wyobrażenie wpłynęło na ostateczny kształt strony internetowej i w efekcie powstał, no pewien twór, który nie zawsze sprawdza się w boju, że tak powiem.

Szymon: A nie wynika to też trochę z tego, że na przykład w strukturach firmy, nawet jeżeli już jest strona internetowa, trochę nie ma takiej osoby, która byłaby w stanie ją w sposób sprawny, szybki zmieniać, rozbudowywać, edytować, cokolwiek? Jak sądzisz?

Karol: No właśnie, bo tutaj dochodzimy do tego bardzo istotnego wątku, to znaczy, żeby nasza strona internetowa działała czy działała coraz lepiej, bo w końcu na tym nam zależy, powinna być zrobiona w miarę taki dynamiczny sposób, nietraktowana właśnie na zasadzie monolitu, tylko traktowana jak pewien żywy organizm, na którym możemy eksperymentować, do którego możemy wprowadzać pewne zmiany. I do tego między innymi jest, tak jak mówisz, potrzebna pewna osoba, niekoniecznie wewnątrz firmy, może to być osoba na zewnątrz firmy, ale taka, która będzie gdzieś koncentrowała w sobie te kompetencje związane z edycją strony internetowej i z wprowadzaniem pewnych zmian, które mają na celu rozwijanie jej i właśnie zwiększanie czy polepszenie tego magicznego współczynnika konwersji, o którym rozmawiamy.

Współczynnik konwersji

Szymon: Okej. No idealny moment na to, żebym zapytał, czym jest konwersja albo wskaźnik konwersji (współczynnik konwersji) w takim razie.

Karol: Tak. No tutaj też jest bardzo dobre pytanie, bo konwersja jest zwykle rozumiana w bardzo prostu sposób w przypadku B2B, czyli większości firm zależy na tym, żeby skontaktował się z nami klient poprzez stronę internetową. I tutaj mamy do czynienia z jakąś zakładką kontakt, jakimś formularzem kontaktowym. I dla nas tą taką konwersją jest to, żeby klient skorzystał z tego formularza, zadzwonił do nas i żeby podjąć z nim jakieś rozmowy mające na celu ostateczną sprzedaż naszych usług czy produktów. Natomiast można tą konwersję trochę rozszerzyć, bo oprócz tej takiej ostatecznej konwersji, którą mamy rzeczywiście podczas kontaktu o charakterze handlowym, mamy jeszcze takie mniejsze cele konwersji gdzieś po drodze, które znacznie częściej nie są w ogóle wykorzystywane, a które mogą wprowadzać nas potencjalny kontakt gdzieś wcześniej w jakiś lejek marketingowy i mogą prowadzi do tego, że w pewnym momencie dostaniemy rzeczywiście rozgrzany lead i dokona się ta ostateczna konwersja, na której nam zależy.

Szymon: A to nie da się tak od razu?

Karol: No niestety najczęściej się nie da. Mówię niestety, dlatego że wiele firm pewnie by na to liczyło, no. Kiedy patrzymy na strony internetowe, to traktujemy tą naszą stronę jako takie medium o charakterze można powiedzieć właśnie takim nadprzyrodzonym. W momencie, kiedy ktoś trafia na naszą stronę, to właściwie oczekujemy od razu od niego, że ze swojego problemu, z niesprecyzowanego często problemu od razu zamieni się w lead sprzedażowy, od razu się z nami skontaktuje i będzie gotowy, żeby skorzystać z naszych usług czy z naszej oferty.

Szymon: To ja tylko dodam, Karol, takie jedno zdanie dla stałych słuchaczy podcastu. W ostatnim odcinku podcastu mówiliśmy o wiadomościach na LinkedIn’ie. I to, co łączyło większość tych negatywnych czy źle ocenionych wiadomości, to było właśnie to, że tam handlowcy w tych wiadomościach mówili o sobie, tylko i wyłącznie o sobie i od razu nalegali na spotkanie, działanie czy cokolwiek w tym stylu. No i skoro handlowcy, którzy tak robią, zostali źle ocenieni, no to czysto teoretycznie, przekładając to na stronę internetową, którą można byłoby poniekąd nazwać takim handlowcem, który nie chodzi spać, nie woła o wypłatę, co najwyżej o przedłużenie domeny czy serwera, czy certyfikatu SSL, to ten handlowiec tam w Internecie również nie powinien teoretycznie mówić tylko ja i ja, coś mam, coś umiem, coś potrafię, więc umówmy się, skontaktujmy i w ogóle zrobimy razem biznes. Pytanie, czy się zgadzasz?

Karol: Jak najbardziej. Bo właśnie o to tutaj chodzi, czyli żeby przemyśleć tą perspektywę naszego klienta, na jakim jest etapie i żeby też dostarczyć mu odpowiednie treści w odpowiedni sposób.

Szymon: No dobra, no to czekaj, to parafrazując w takim razie, twierdzisz, że firmy jakby nie wykorzystują potencjału stron często, jakby polerując Ads’y czy social media, raczej te strony są często monolitem, są nieelastyczne, jakby trudno w nich wprowadzać eksperymenty, czasami nawet nie ma osoby, która mogłaby to zrobić. No i już w szczególności bardzo wiele z nich woła od razu do spotkania czy do kontaktu. Ale wspomniałeś wcześniej o tym, że trzeba tam eksperymentować, zmieniać i tak dalej. To pytanie, czy moglibyśmy o tych eksperymentach pogadać? Czy jesteśmy w stanie wysunąć jakieś takie przykłady, wiesz, które słuchacz mógłby wziąć i przeeksperymentować u siebie?

Karol: Mamy oczywiście kilka takich fajnych przykładów przygotowanych, ale zanim przejdziemy do eksperymentów, ja też chciałbym naszych słuchaczy uczulić trochę na to, żeby każdy taki eksperyment, każda taka zmiana na stronie miała swój określony cel i była też przemyślana pod kątem tego, co chcemy osiągnąć z pomocą tej zmiany. Łatwo jest wprowadzać pewne eksperymenty ad hoc, dynamicznie, bez przemyślanej agendy w tym przypadku, natomiast każda taka zmiana powinna być odpowiednio przemyślana i powinniśmy wiedzieć, czego po niej oczekujemy. To może od razu opowiem o takim przykładzie bardzo prostym prostego eksperymentu, który też powinien być przemyślany pod kątem tego, jakiego efektu po nim oczekujemy.

Szymon: Czekaj, a jakich celów mogę oczekiwać od takiego eksperymentu? Jakbyś podał przykład.

Karol: Właśnie chciałem teraz na przykładzie teraz o tym opowiedzieć.

Szymon: Śmiało.

Formularz kontaktowy

Karol: Bo wydaje mi się, że to będzie najprostsze. Mamy coś takiego jak formularz kontaktowy, który jest obecny na większości stron internetowych. I teraz w momencie, kiedy chcemy trochę poeksperymentować z tym formularzem kontaktowym, to możemy mieć taką bardzo prostą hipotezę. Jeżeli uprościmy ten formularz kontaktowy, czyli zmniejszymy liczbę pól wymaganych od osoby odwiedzającej naszą stronę internetową w celu kontaktu, to prawdopodobnie zmniejszymy też problem czy jakąś przeszkodę na drodze naszego potencjalnego klienta i tych zgłoszeń może być więcej. To znaczy, że w tym przypadku zależy nam na tym, żeby tych leadów na stronie czy tych kontaktów ze strony naszych potencjalnych klientów było więcej. Natomiast w niektórych przypadkach może być tak, że nie zależy nam na zwiększeniu liczby kontaktów ze strony, tylko zależy nam na zwiększeniu ich jakości. Mogą być takie sytuacje, kiedy mamy dużo zgłoszeń na stronie, ale które okazują się słabe jakościowo, angażują nasz dział handlowy, nie kończą się żadną sprzedażą. Wtedy musimy myśleć o takich działaniach, właśnie na przykład w ramach formularza kontaktowego, które będą już nam wstępnie kwalifikowały ten lead i będą odsiewać kontakty, na których nam nie zależy.

Szymon: Czyli na przykład pole wypełnij branżę. Jakby, nie wiem, podaj inny przykład, jakby co może spowodować mniej wypełnień, ale też segmentować taki lead.

Karol: Możemy na przykład pisać o skali działalności.

Szymon: Okej.

Karol: Na przykład pytamy o obroty czy przychód roczny. To są takie elementy, które…

Szymon: O liczbę pracowników.

Karol: O liczbę pracowników, tak. To są takie rzeczy, którymi nie każdy lead chce się podzielić, co automatycznie w pewien sposób zmniejszy nam liczbę zgłoszeń. Natomiast ułatwi pracę handlowca, który będzie miał dodatkowe informacje już na samym wstępie i będzie mu łatwiej zweryfikować, czy to jest ktoś, z kim rzeczywiście chcemy rozmawiać, ewentualnie na jaki temat chcemy rozmawiać.

Szymon: Okej. To jeżeli by podsumować ten punkt, rozumiem, podejrzewam, że większość naszych słuchaczy ma formularz na swojej stronie internetowej, ale jaki eksperyment byś im polecił czy zasugerował do przeprowadzenia?

Karol: Zasugerowałbym im przemyślenie liczby pól, które oni rzeczywiście potrzebują w tym momencie do kwalifikacji leada. To znaczy jeżeli chcemy zwiększyć liczbę kontaktów ze strony poprzez formularz kontaktowy, zmniejszmy liczbę pól wymaganych od odbiorcy, od osoby odwiedzającej naszą stronę, bo to będzie taka prosta hipoteza, gdzie w momencie, kiedy łatwiej będzie wypełnić formularz kontaktowy, to będzie to robiło po prostu więcej osób.

Szymon: A jakie są takie minimalne pola? W sensie takie minimum minimorum w B2B Twoim zdaniem. Jakie to pola powinny być?

Karol: My na przykład w Sellwise używamy… no też dosyć długo pracowaliśmy nad tym, żeby ten formularz kontaktowy był optymalny, to znaczy, żeby zapewniał nam minimum jakości leadów i też żeby był jak najprostszy do wypełnienia. I okazuje się, że u nas świetnie się sprawdziły pola takie jak firma, numer telefonu i temat rozmowy. I tutaj to też jest całkiem ciekawa kwestia, bo jeżeli ustaliliśmy wizualnie, żeby te pola zajmowały niedużo miejsca i wpisaliśmy prośbę o temat rozmowy, a nie hasło po prostu wpisz wiadomość, to mieliśmy więcej zgłoszeń i te zgłoszenia były lepszej jakości.

Szymon: Tak, ja to zawsze miałem taką hipotezę, że jak jest wpisz wiadomość, to w sumie nie wiadomo, co wpisać, nie? To nie wiadomo, tak, dzień dobry, no bo to w końcu wiadomość, nie? Nazywam się Szymon. A tak jak jest temat rozmowy, to rzeczywiście te wypełnienia są bardziej sensowne o tyle, że temat rozmowy, chciałbym zrobić to, chciałbym zwiększyć tamto, chciałbym dowiedzieć się, jak coś tam. Zdecydowanie tak, okej. Fajny, myślę, że konkretny eksperyment i też niedrogi, jeżeli ktoś ma tylko dostęp do modyfikacji swojej strony. Jaki kolejny eksperyment byś podał?

Edukacja na stronie głównej

Karol: Kolejny eksperyment, jaki moglibyśmy zrobić, to eksperyment oparty o proces zakupowy klienta. To znaczy wiemy już z podcastów Szymona, z różnych materiałów, że nie jest tak, że nasz klient wchodzi na stronę i jest od razu gotowy na zakup. Są tam jeszcze inne fazy, które trzeba brać pod uwagę, od problemu przez koncepcję, edukację. Mamy tutaj bardzo duże pole do popisu. Jeżeli nasza strona do tej pory funkcjonowała na takiej prostej zasadzie, że skoro klient wchodzi na naszą stronę, to od razu jest gotowy na to, żeby od nas kupić, co zwykle nie jest prawdą, warto zastanowić się nad wprowadzeniem takich treści edukacyjnych na stronę. To znaczy przynajmniej jednego artykułu, który będzie obejmował tą fazę edukacji klienta, który będzie podlinkowany w widocznym miejscu na stronie głównej i będzie zawierał odpowiednie call to action, które będzie zachęcało do kontaktu czy konsultacji. Coś, co będzie tutaj działało jako element konwertujący w danym materiale. I taki eksperyment…

Szymon: Już w samym artykule?

Karol: Tak, w tym artykule. I już taki eksperyment będzie nam w stanie powiedzieć, czy po prostu naszym odbiorcom na stronie nie brakuje czasami treści o innym charakterze niż takie treści typowo sprzedażowe.

Szymon: A skoro jeden, to jak byś proponował dobrać temat tego artykułu czy tego, no artykułu, tak trzeba powiedzieć.

Karol: Myślę, że to też jest sprawa bardzo indywidualna, mocno zależna od tego, jakie usługi czy jakie produkty oferujemy. A powiedz mi, czy Ty byś miał pomysł na to, jaki to mógłby być tytuł?

Szymon: Znaczy myślę, że jeżeli na przykład… tak mi się wydaje, nie? No bo eksperyment, który proponujesz, jest okej, no bo na mojej stronie głównej na przykład jest dużo odwiedzających, ja im tam pokazuję jakiś materiał edukacyjny, to żeby była szansa, że największa liczba z tych odwiedzających się zainteresuje tym artykułem, to podejrzewam, że złapałbym dział sprzedaży i zapytał ich, czego najczęściej klient nie wie, a jak oni mu powiedzą, to jest zaskoczony i docenia to. Na przykład. Czyli zebrałbym taką ankietę chyba od zespołu w firmie, jaki jest taki najczęstszy temat, problem naszych klientów, gdzie moglibyśmy ich wyedukować. No i to bym wrzucił do tego jednego artykułu, do tego jednego eksperymentu. No bo jest największa szansa, że najwięcej ludzi się tym zainteresuje.

Karol: Tak, bo już mamy pewne doświadczenia od działu handlowego.

Szymon: No dokładnie.

Karol: Z kontaktów z klientami i nie musimy właśnie zgadywać, tylko możemy się oprzeć na doświadczeniu. Ja myślę, że to jest świetny pomysł, żeby właśnie to w ten sposób zrobić.

Szymon: No to patrz, to mamy tak, formularz kontaktowy i jego skonkretyzowanie. Mamy drugi temat, czyli próba edukacji na stronie głównej, jeżeli dotąd tego nie robiliśmy. Co dalej?

Landing

Karol: No dobra, jeżeli na początku rozmawialiśmy o tym, że firmy tworzą różne kampanie reklamowe, różne komunikacje w mediach społecznościowych, a na samym końcu często i tak prowadzą swoich odbiorców, potencjalnych klientów na stronę główną, to myślę, że bardzo fajnym eksperymentem byłoby stworzenie podstrony, takiego landingu, który byłby dedykowany do konkretnej kampanii reklamowej, którą prowadzi dana firma. I mielibyśmy tutaj stworzony taką fajną kontynuację komunikatu marketingowego, bo jeżeli w danej reklamie mówimy o pewnych właściwościach produktu, o pewnych korzyściach wynikających ze skorzystania z naszej oferty, to warto poprowadzić odbiorcę w taki sposób, żeby od razu wszedł na stronę, która będzie ten wątek kontynuowała.

Szymon: Czyli na przykład jak na banerze reklamowym jest, że Karol jest najlepszym marketingowym konsultantem w Polsce, to powinien tu być landing, który tłumaczy dlaczego. Czy dobrze to rozumiem?

Karol: Tak. Dokładnie. W innym wypadku może być tak, że ktoś kliknie w tą reklamę i zobaczy od razu Szymona na stronie głównej.

Szymon: No i tutaj byłoby o, ale to patrz, to wyszło genialne porównanie takiego właśnie impasu bardzo częstego, że jest jeden komunikat na banerze albo w Google i jakby potem kompletnie drugi, inny na stronie głównej firmy. Absolutnie genialny przykład, podoba mi się.

Karol: Tak. Także warto o tym myśleć po prostu, żeby trochę oszczędzić tych naszych biednych klientów, żeby nie pogubili się najzwyczajniej w świecie.

Szymon: No tak.

Karol: Bo skoro mówimy o jednym wątku, no to kontynuujmy go do końca, aż do call to action, który też powinien być napisany w taki sposób, żeby ten wątek kontynuowało i wykorzystało komunikację całościowo.

Szymon: Czyli wtedy call to action mogłoby brzmieć porozmawiaj z najlepszym konsultantem marketingowym w Polsce. Na przykład.

Karol: Tak, w nawiasie Karolem, nie Szymonem.

Szymon: No tak. My się tutaj nabijamy trochę, Karol, nie Szymon, Szymon, nie Karol, ale jak się pewnie domyślacie, bardzo duża liczba klientów czy tam słuchaczy podcastu chce rozmawiać z Szymonem, podczas gdy na przykład Karol jest dużo lepszym specjalistą ode mnie w niektórych obszarach czy w większości obszarów marketingowych, to trzeba powiedzieć. No i wtedy mamy zawsze taki impas, że Karol musi chwilę dłuższą przepraszać, że nie jest Szymonem, ale że wie dużo więcej w danym temacie, więc jakby finał będzie lepszy.

Karol: No tak, no cóż mogę powiedzieć.

Szymon: Ale to, wiesz co, nawiązując do tego landingu, ja bym nawet dodał takie krótkie zdanie ode mnie, że jeżeli właśnie ten eksperyment, czyli stwórz dedykowany landing na kampanię, jest dla jakiegokolwiek słuchacza za trudny albo my nie wiemy jak, nie mamy ludzi, nie mamy specjalisty, to to jest chyba największy bloker do zwiększania konwersji na naszej stronie. Czyli ten eksperyment konkretny, jeżeli nie macie zasobów, żeby go przeprowadzić, to to jest bardzo duży problem. Musicie mieć takie zasoby, jeżeli robicie jakiekolwiek kampanie marketingowe, reklamowe, płacicie za nie, to musicie też mieć możliwość robienia dedykowanych landingów pod te tematy. Jest też odcinek podcastu, gdzieś w początkowej historii podcastu NSM, o tym, jakie landingi tworzyć, więc was do niego odwołuję, a Ciebie, Karolu, pytam, czy masz jakieś kolejny eksperyment na liście?

Karol: Tak, i teraz podoba mi się takie porównanie do targów branżowych. Dlatego, że gdzieś w przestrzeni B2B te targi zawsze są obecne i są zawsze jakimś ciekawym źródłem leadów sprzedażowych. I teraz wyobraźmy sobie taką sytuację, że bierzemy udział w takich targach branżowych i zamiast wysłania tam odpowiedniego zespołu, zbudowania stoiska, pokazania oferty i też takiego aktywnego angażowania osób odwiedzających nasze stoisko na targach, po prostu stawiamy zwykła ściankę i dajemy na niej komunikat tu jest numer telefonu, jeżeli jesteś ciekawy, to skontaktuj się z nami. Można powiedzieć, że taka całkowita pasywność, nie wchodzimy w interakcję z osobami odwiedzającymi targi. No i jak myślicie, znaczy jak sądzisz, Szymon, czy takie działanie będzie miało sens? To znaczy czy wtedy te targi nam się przynajmniej zwrócą?

Szymon: Ja jeszcze sobie wyobrażam, że właśnie to jest taki jakiś smutny baner, jak jesteś zainteresowany, to zadzwoń, a obok niego jeszcze jakby leży taki, no bo to targi, taki pół pijany handlowiec z zeszłego wieczoru i tam na pół przytomny. Ja widzę oczyma wyobraźni tą scenę. No ja wyobrażam sobie, że nie miałoby to zbyt wiele, zbyt dużej konwersji i też w szczególności nie miałoby jakiegoś zbyt dużego wpływu na przychód, ale oddaję Ci głos, bo jestem ciekawy, do czego zmierzasz.

Karol: Tak, bo dla mnie to jest taka analogia do strony internetowej, właśnie która ma jedynie zakładkę kontakt i liczy na to, że klienci zawsze odnajdą ten kontakt sami i nie musimy właściwie nic robić, żeby w jakiś sposób podjąć z nimi kontakt. Tymczasem są naprawdę świetne narzędzia, które mogą inicjować ten kontakt z naszej strony, to znaczy od strony tej właśnie internetowej w sposób automatyczny. I teraz, żeby nie owijać tutaj w bawełnę, chodzi mi o takie narzędzie jak na przykład chatboty.

Szymon: O, proszę, no to od razu nawiążę. Jak ktokolwiek z was chce zobaczyć, to wejdźcie na naszą stronę internetową i po jakimś czasie w prawym dolnym rogu przywita was na naszej stronie Marta i jakby powie o tym, że chętnie wam pomoże, jeżeli czegoś szukacie. Pewnie to masz na myśli?

Karol: Tak, między innymi tak. No właśnie to jest świetny przykład chatbota, który, jeżeli chodzi o implementację na stronie, jest bardzo prosty, najczęściej to jest zainstalowanie jakiegoś skryptu. W przypadku takich skryptów konfiguracja tych komunikatów też jest robiona w jakimś bardzo przejrzystym panelu. Jest to w stanie zrobić osoba nietechniczna, a przynajmniej techniczna w bardzo podstawowym wymiarze. I jesteśmy w stanie zrobić taki eksperyment bardzo szybko, i zobaczyć, czy takie wyjście z kontaktem do naszego odbiorcy, do klienta przynosi rzeczywiście wzrost konwersji.

Szymon: Ja mogę powiedzieć ile nam to zajęło. Myślę, że… bo nasz chatbot jest z Pipedrive’a, nazywa się LeadBooster. Jest bardzo prosty w konfiguracji. Jedyne, co było dla mnie wyzwaniem, to to, żeby ten chatbot nie pokazywał się na urządzeniach mobilnych z uwagi na to, że zajmował tam bardzo dużo miejsca, taki insight, że dużo ludzi to denerwowało. No i na dzisiaj nasz chatbot wita użytkowników tylko na desktopie. Wymagało to tam małego skryptu w Google Tag Managerze do napisania, natomiast całość konfiguracji myślę, że zajęła pi razy okno, z napisaniem komunikatów, może z dwie godziny, może z trzy, łącznie ze wszystkim. Więc rzeczywiście tutaj się zgadzam z Karolem, że to jest bardzo prosty eksperyment. I też nam dał bardzo dobre rezultaty, tym bardziej, że chatbot od razu pyta o sprawę, więc wstępnie segmentuje kontakt, tam można zaznaczyć, że mam pytanie, myślę o skorzystaniu z doradztwa, szukam dobrych szkoleń, szukam systemu CRM i tak dalej. Więc jak najbardziej bardzo fajny eksperyment. I też niedrogi, no bo same te rozwiązania też nie są drogie.

Proaktywne podejście do użytkownika

Karol: Tak. I myślę, że tutaj bardzo ładnie możemy przejść do kolejnego eksperymentu, to znaczy, skoro mówimy o takim proaktywnym podejściu do osób odwiedzających stronę, to warto od razu też zastanowić się, w jaki sposób zachęcamy do kontaktu. To znaczy wszędzie jest to takie dominujące skontaktuj się z nami, zapraszamy do kontaktu, a mamy przecież tyle jeszcze innych możliwości, jeżeli chodzi o zachęcenie klienta czy zachęcenie odbiorcy do porozmawiania z nami. I no nie mam tutaj na myśli tylko właśnie naszej konsultacji, którą mamy na stronie Sellwise, ale możemy przecież zachęcić do na przykład dobrania rozwiązań, do porozmawiania z ekspertem, do sprawdzenia usług. Mamy tutaj bardzo dużo możliwości, które najczęściej są sprowadzane właśnie do tego prostego skontaktuj się z nami.

Szymon: Albo po prostu do zakładki kontakt, nawet bez skontaktuj się z nami. To też się bardzo często chyba przydarza.

Karol: Tak. I teraz wystarczy z tego dużego wachlarza różnych możliwości znaleźć coś takiego, co będzie pasowało do specyfiki naszej branży i spróbować to zmienić. To znaczy zmienić ten komunikat, troszeczkę odróżnić go od takich podstawowych form stosowanych na stronach internetowych i sprawdzić, jak to wpłynie na naszą konwersję.

Szymon: Bardzo fajny eksperyment i myślę, że bylibyśmy jako firma w innym zupełnie miejscu, gdybyśmy mieli tylko na stronie zakładkę kontakt i nie byłoby tam tej naszej bezpłatnej konsultacji, która się świeci w prawym górnym rogu zawsze. Tak mi się wydaje przynajmniej. Ale oddaję głos do studia, bardzo fajny eksperyment. Co dalej?

Karol: I skoro jesteśmy przy tym call to action, na takiej warstwie powiedzmy treści, to możemy też pomyśleć o tym, czy jesteśmy w stanie wyróżnić call to action wizualnie. Tutaj takim najprostszym eksperymentem, jaki jesteśmy w stanie zrobić, jeżeli operujemy powiedzmy na poziomie jakiegoś przycisku, który po wciśnięciu czy po kliknięciu będzie przenosił nas do odpowiedniej zakładki z kontaktem, możemy ten przycisk wyróżnić kolorystycznie. I to, z czym ja się często spotykam, to jest pewna taka blokada przed stosowaniem wyróżniających się kolorów dla przycisków call to action na stronie, dlatego że firmy tworzą pewne identyfikacje wizualne, mają kolory, które kojarzą się z daną firmą i nie każdy czuje się bezpiecznie, kiedy zmienia pewien element strony na bardziej jaskrawy, wyróżniający się. Takie mam wrażenie, że często coś takiego się pojawia w firmach. Tymczasem jeżeli mamy stronę, która jest jednolita, która jest na przykład cała w odcieniach niebieskiego, ciężko przyciągnąć wzrok naszego odbiorcy do konkretnego komunikatu, na którym jednak powinien ten swój wzrok zawiesić.

Szymon: Ale też nawet sobie teraz krążę, jak to mówiłeś, to krążyłem sobie myślami po identyfikacjach wizualnych niektórych firm, które znam, to też czasami zdarza się, że identyfikacja wizualna zawiera dwa, trzy, cztery kolory, z czego jeden jest mimo wszystko bardziej jaskrawy od pozostałych. Daj Boże. To wtedy też rozumiem, że mogę użyć tego jaskrawego koloru z identyfikacji, o ile go mam?

Karol: Tak. Jeżeli taki kolor się pojawia w identyfikacji wizualnej, to on jest właśnie przede wszystkim do tego, żeby wykorzystać go w takich akcentach, które powinny przyciągać uwagę osoby odwiedzającej na przykład naszą stronę internetową.

Szymon: No dobra, fajny eksperyment, myślę też bardzo prosty w takim razie, w sensie wyróżnić to call to action. Jak już zaprojektowałem w poprzednim punkcie inne niż kontakt, to w tym punkcie rozumiem, że wizualnie mogę je po prostu wyróżnić.

Karol: Tak. I takim dobrym przykładem jest znowu chociażby strona nasza, Sellwise, na której najważniejsze call to action są koloru czerwonego, co zresztą ma jakieś konotacje ewolucyjne, kolor krwi, zachęcenie do działania, jakieś wzbudzenie powiedzmy takiego zainteresowania, przykucie uwagi. I to rzeczywiście się sprawdza. To znaczy, jeżeli te przyciski call to action mają właśnie na przykład taki czerwony kolor w kontraście do strony, która jest dominująco niebieska, to rzeczywiście to przynosi bardzo pozytywny skutek na zauważanie call to action i też w efekcie na konwersję.

Szymon: Super, bardzo fajnie. Co masz dalej? Opowiadaj.

Czego użytkownik może się spodziewać

Karol: To skoro krążymy cały czas wokół tematu call to action i wiemy już, do czego chcemy zachęcić odbiorcę, wiemy, że moglibyśmy to zrobić za pomocą kolorów przykuwających jego uwagę, to warto też od razu opowiedzieć odbiorcy o tym, czego on może się spodziewać po tym, jak skorzysta z tej naszej propozycji, kliknie w to call to action czy właśnie podejmie w jakiś sposób kontakt z nami. I teraz, żeby od razu to na jakimś przykładzie poruszyć. Jeżeli zachęcamy naszego odbiorcę do konsultacji z ekspertem, to może to wywołać w nim pewne wątpliwości. To znaczy z jakim ekspertem będę rozmawiał, ile może trwać taka rozmowa, o czym będziemy rozmawiać, jakie powinienem zadać pytania. Warto jest w odpowiednim module, w odpowiedni sposób opowiedzieć o tym klientom, to znaczy podpowiedzieć, jaki to będzie ekspert, ile może trwać rozmowa, na przykład będziemy rozmawiali piętnaście minut, można od razu podrzucić pewne pytania, z których nasz odbiorca może skorzystać podczas tej rozmowy, żeby czuł się w pewien sposób przygotowany i dzięki temu myślę, że zdejmujemy pewną taką obawę czy obiekcję klienta, który zamiast podjąć po prostu ten krok i wejść w dyskusję, wejść w kontakt z nami, on się obawia, że nie do końca dobrze zrozumiał tą propozycję czy nie do końca dobrze rozumie, co się z nią wiąże.

Szymon: To ja nawet tutaj nawiążę do handlowców, no bo powiedzieliśmy o tym, że strona internetowa jest takim handlowcem. W kontekście prospectingu bardzo dobrze nam działa, kiedy komunikat jest zbudowany na przykład w sposób taki, że jeżeli to jest dla pana interesujące, wystarczy odpisać. I uwaga, to nie jest wystarczające, bo właśnie tak jak Karol powiedział, klient się boi, okej, ale jak odpiszę, to co będzie, co się stanie. Przyjadą do mnie sprzedażowym czołgiem i będą strzelać, czy o co chodzi? I tam dorzucenie informacji wystarczy odpisać, a umówimy krótką rozmowę, w czasie której sprawdzimy, czy to i to, znacznie zwiększa jakby wskaźnik odpowiedzi tych potencjalnych klientów, bo oni obawiają się tego, co się stanie, jak już, nie wiem, odpiszę, oddzwonię, kliknę, zamówię i tak dalej. Więc bardzo fajny punkt. Sądzę, że bardzo przydatny i fajny eksperyment, i chyba też, Karol, dość prosty, wydaje mi się, nie?

Karol: Tak, jest prosty, jeżeli jesteśmy w stanie wprowadzać pewne treści na stronę, a wydaje mi się, że tutaj nie ma z tym większego problemu w większościach przypadków, to jesteśmy w stanie troszeczkę opowiedzieć więcej na temat danego call to action i przedstawić, co się dzieje później, po tym nawiązaniu kontaktu. A mi się też przypomniał taki mój ulubiony przykład, to znaczy ta taka powiedzmy miękka marketingowa konwersja na stronie, zapis do newslettera, który często jest opisany takim fantastycznym hasłem bądź na bieżąco.

Szymon: Kurde, aż zobaczę, co my mamy na stronie.

Karol: Tak. I to jest moje ulubione hasło, które znaczy dokładnie tyle, co nic. To znaczy, jeżeli ktoś zapisze się do tego newslettera, to tak naprawdę nie wie, czego się po tym spodziewać, nie wie, czy będziemy wysyłać mu potem maile codziennie czy co tydzień, czy może w ogóle nie będziemy wysyłać, bo ten newsletter jest tylko takim elementem ozdobnym na stronie, co też się niestety zdarza. I w takim wypadku ta osoba będzie bardzo niechętna do pozostawiania swoich danych kontaktowych, bo nie wie, co będziemy z nimi chcieli zrobić.

Szymon: To jest bardzo fajny przykład i powiem Ci, że często mam wrażenie, to jest genialny przykład o tyle, że często mam wrażenie, że newsletter na stronach internetowych jest tylko dlatego, że jest na stronie konkurencji albo w ogóle często jest na stronach internetowych. I bardzo często ten newsletter tam wisi, mimo że nikt go nie wypełnia, nikt tego newslettera nie subskrybuje. Miałem ostatnio taki przykład w jednej z firm, gdzie marketingowiec bardzo tego newslettera bronił, stronę odwiedzało kilkadziesiąt tysięcy ludzi miesięcznie. I zapytałem go okej, ile ludzi w ostatnim miesiącu zapisało się na ten newsletter. I odpowiedź brzmiała dziewięć. Literalnie dziewięć. I to wynikało głównie z tego, że no właśnie on był taki generyczny, nie było na niego pomysłu, nie nazywał się. Newslettery też można nazywać bardzo często, newsletter Nowoczesna Sprzedaż i Marketing. Na przykład. To jest ten newsletter, do którego zachęcam was, żebyście się zapisali, oczywiście sellwise.pl/nsm jak Nowoczesna Sprzedaż i Marketing. Tam możecie zapisać się do newslettera NSM właśnie. No i wtedy wiecie, co otrzymacie w każdym kolejnym tygodniu, to jest jasne, otrzymacie odcinek podcastu, tak po prostu. Fajny punkt.

Gdzie powinno być call to action

Karol: To tak, jeżeli już rozmawialiśmy o tym, co można by było napisać jako call to action, jak można by było opisać call to action, jak mogłoby wyglądać, to wato też jeszcze opowiedzieć o tym, gdzie może się znajdować takie call to action. I nie wchodzimy tutaj w takie tematy, że teraz call to action powinno być widoczne po dwóch przescrollowaniach ekranu, bo to wydaje mi się już zbyt specyficzne. Bardzo chodzi mi o to, że jeżeli tworzymy na naszej stronie internetowej różne treści, to znaczy treści wideo, jakieś treści powiedzmy bardziej graficzne, na przykładzie banerów, to warto myśleć o tym też, żeby każda taka treść miała w sobie to call to action. To znaczy po obejrzeniu powiedzmy materiału wideo, żeby nasz odbiorca wiedział, jaki jest kolejny krok, co on może zrobić dalej w związku z tym, że zapoznał się z danym materiałem. I to ma zastosowanie właściwie do wszystkiego, i do treści wideo, i do treści graficznych, ale też do treści na przykład na blogu firmowym, gdzie pod każdym artykułem, który przecież jest innej treści i porusza inne tematy, może się znajdować call to action, który nawiązuje do tych konkretnych treści i konkretnych tematów, które znalazły się w materiale.

Szymon: Wiesz co, teraz, jak o tym mówisz, to brzmi w taki bardzo oczywisty sposób, ale myślę, że bardzo często się o tym zapomina. I to nawet powiem Ci, że teraz mam takie wspomnienie, że rozmawiałem z firmą, która miała bardzo duży problem z webinarami. To znaczy robimy dużo tych webinarów, a nie mamy z nich leadów. No i jakby sprawdziliśmy u nich proces webinarowy, to znaczy jak on dokładnie działa, jak dobierają tematy, jak prowadzą ten webinar, o czym tam mówią, ile ten webinar trwa, jak gromadzą ludzi na zapisy i tak dalej. I słuchaj, wyszło, że głównym powodem jest to, że oni nie mają żadnego call to action w tym webinarze. To znaczy kończą ten webinar fajnie było, więc chyba koniec i pozdrawiamy, cześć. I w związku z tym nie wzywali w żaden sposób, wiesz, do niczego. Jeżeli u was jest podobnie, macie podobne wyzwania, pamiętajcie o tym, żeby wejść na stroną taką i taką, i tam wpiszcie swoje dane, nasz ekspert wam pomoże, zrobi to, śmo, owo. Nie było w ogóle czegoś takiego, co zaowocowało tym, że tak naprawdę tych leadów same webinary nie generowały. Jest też tak, że niektóre webinary dostępne na polskim rynku… jak webinar trwa godzinę, to ma na przykład dwadzieścia pięć minut call to action, co nie jest dobre oczywiście. Natomiast, no to jest taki przykład ekstremum i to znaczy, że ktoś na tym zarabia. Więc tak, czyli powiedzmy, czy ja dobrze rozumiem ten eksperyment, o którym mówisz. Masz na myśli dodanie call to action, tego z poprzednich punktów pewnie, w różnych kontekstach na koniec, nie wiem, wideo, wpisu blogowego, banneru, jakby jakiekolwiek treści, którą tworzysz dla klienta, tak?

Ograniczenie możliwości działania

Karol: Tak, dokładnie. I trochę też się to wiąże z naszym kolejnym eksperymentem. Tutaj mówimy o tym, że jeżeli zostawimy jakąś treść naszemu odbiorcy, w której nie będzie call to action, to zostawiamy mu bardzo duże pole do manewru. Bo w takim wypadku ten odbiorca ma pełną dowolność co do tego, w jaki sposób dalej będzie powiedzmy działał z naszą firmą, w jaki sposób wykorzysta ten materiał, z którym się właśnie zapoznał. I tutaj bardzo fajnie wchodzi nam kolejny eksperyment, to znaczy pewne ograniczenie możliwości wyboru. Czyli jeżeli dajemy naszemu klientowi zbyt dużo możliwości działania w ramach kontaktu czy w ramach call to action na stronie, to klient ma problem ze zdecydowaniem się. I jeżeli miałbym znaleźć taki fajny przykład, z czym to się wiąże, to warto sprawdzić, czy na stronie internetowej naszej firmy nie ma więcej niż czterech telefonów kontaktowych, wśród których klient ma dużą dowolność wyboru, z którego ma zamiar skorzystać.

Szymon: Tutaj obsługa, a tu dział sprzedaży, tutaj, nie wiem, księgowość. To masz na myśli, tak?

Karol: Tak, no bo skąd ten klient ma widzieć, czy on bardziej powinien teraz do serwisu trafić, czy do działu obsługi klienta, czy do działu sprzedaży.

Szymon: Rozumiem. Okej. Czyli usunąć jakby potencjalnie zbyt wiele możliwości wyboru. A wydaje mi się, że też często zdarza się, że na stronie jest kilka adresów mailowych, też różnych, nawet nie numerów telefonu.

Karol: Tak. I teraz, jeżeli ten nasz potencjalny klient będzie miał zbyt dużo możliwości, to on może za dużo uwagi poświęcać na wybór, zamiast po prostu tą energię poświęcić na to, żeby jednak skontaktować się z nami i żeby dokonać czasami tego pierwszego kroku w celu podjęcia jakiejś relacji tutaj handlowej z nami.

Szymon: Bardzo fajny punkt, genialny. Myślę, że w kontekście branży przemysłowej, produkcyjnej, tradycyjnej bardzo ważny punkt na stronach internetowych.

Prędkość ładowania strony internetowej

Karol: I tak już powoli dochodzimy do końca tych wszystkich różnych eksperymentów, które można by było zrobić w miarę sprawnie i szybko na stronach internetowych, i jest taki eksperyment, który jest trochę bardziej techniczny, ale też bez przesady. To jest temat prędkości ładowania strony internetowej.

Szymon: Co masz na myśli?

Karol: Mam na myśli to, że… zresztą są na to duże badania, że im dłużej ktoś musi czekać na załadowanie się strony internetowej, tym mniejsza jest szansa, że on później nawiąże z nami kontakt handlowy. Ma to oczywiście zastosowanie do e-commerce’ów, gdzie ten wolumen sprzedaży jest większy, ale ma też zastosowanie do wielu innych rzeczy, łącznie z pozycjonowaniem strony internetowej, co wpływa gdzieś też na liczbę naszych odbiorców i ostatecznie też na konwersję. I tutaj miałbym takie właściwie dwie sugestie, jeżeli chodzi o prędkość ładowania strony. Pierwsza to jest zweryfikowanie na ile prędkość ładowania strony ma znaczenie w przypadku naszej firmy i można tutaj świetnie wykorzystać takie serwisy jak landingi. Można stworzyć podstronę na takim zewnętrznym serwisie, który będzie stał poza naszą infrastrukturą, poza naszą platformą strony internetowej. I na tą podstronę zewnętrzną kierować ruch z kampanii reklamowych, i po prostu porównać, czy ten sam ruch, w taki sam sposób kierowany, jak na naszą stronę internetową, w jakiś sposób lepiej konwertował niż gdyby trafił do nas.

Szymon: To takie prawie A i B w takim razie.

Karol: Tak. I wtedy będziemy mieli bardzo fajne porównanie, bo będziemy w stanie zobaczyć, czy rzeczywiście ta prędkość ładowania strony ma znaczenie w naszym przypadku. Natomiast druga taka rzecz, którą bardzo łatwo zrobić we własnym zakresie, to znaczy, jeżeli ktoś potrafi edytować swoją stronę internetową w zakresie treści, czyli na takim bardzo podstawowym poziomie, to jest w stanie taki eksperyment przeprowadzić. I to jest chociażby optymalizacja wielkości obrazków na stronie internetowej, grafik. Bo jeżeli spotykam się z takim scenariuszem, gdzie podczas tworzenia strony, podczas edytowania treści na stronie nie przywiązuje się dużej uwagi do odpowiedniej optymalizacji grafik i te grafiki później mają bardzo abstrakcyjne rozmiary, jeżeli chodzi o Internet.

Szymon: No tak.

Karol: Na poziomie dwóch mega, sześciu mega i to potwornie wydłuża szybkość ładowania strony. Bardzo łatwo to zweryfikować, korzystając z różnych narzędzi analizujących stronę internetową, takich jak chociażby Gimetric.

Szymon: Gitimetrics.

Karol: Gitimetrics, tak, oczywiście. Gitimetrics.

Szymon: Tak, bo Gitimetrics, on jakby raz, że nawet nie tylko zdjęcia pokaże, z tego, co pamiętam, ale teraz sobie myślę, jak mi mówiłeś, że w kontekście na przykład takich CMS-ów jak WordPress, to jest chyba jakiś ogrom wtyczek, my korzystamy chyba z wtyczki, która nazywa się Smush, tak mi się wydaje, teraz nie pamiętam, ale większość chyba też CMS-ów, takich znanych, e-commerce’owych, czy to Magento, czy jakiekolwiek inne, będą miały te wtyczki pod optymalizację obrazów, ale rzeczywiście, jak mówiłeś, to przypomniałem sobie parę takich sytuacji z naszej strony internetowej, ze stron internetowych firm, z którymi pracujemy, że często te zdjęcia… nawet, wiesz, nikt nie był świadomy do końca, że one są problemem. Sprawiają, że nasza strona internetowa waży łącznie osiemnaście megabajtów, podczas gdy strona, z którą konkurujemy, waży sześćset kilobajtów, co, szczególnie jak ktoś ma takie bardziej powolne połączenie internetowe, może rzeczywiście przenieść szalę decyzji na tą firmę konkurencyjną. Okej, no to też nie jest aż taki trudny eksperyment, mam wrażenie.

Karol: Nie, można to bardzo szybko zrobić. I nawet nie musi to być oparte o jakieś wtyczki, nie trzeba się tak bardzo technicznie tutaj zagłębiać. Jest bardzo dużo serwisów online, które umożliwiają optymalizację obrazków właściwie w locie. To znaczy, jeżeli mamy prostą stronę, która ma stosunkowo niedużo treści, jesteśmy w stanie dosłownie pobrać kilka obrazów, które wymagają optymalizacji, przepuścić przez taki serwis online i wgrać je ponownie, i to się też doskonale sprawdza, i nawet nie wymaga jakichś skomplikowanych procesów czy dodatkowych pluginów pod naszego CMS-a.

Szymon: No dobra, to co Ty na to, żeby powtórzyć krótką listę tych eksperymentów, o których nam powiedziałeś?

Karol: Jasne, jak najbardziej. To teraz tak, podsumowując, zaczęliśmy od uproszczenia formularza kontaktowego. Później rozmawialiśmy o tym, że warto dodać na naszą stronę przynajmniej jeden edukujący artykuł, który wprowadzi naszego odbiorcę w elementy naszej oferty czy produktu bez pominięcia wszystkich faz zakupu w procesie. Rozmawialiśmy o tym, żeby stworzyć dedykowane podstrony, landingi do kampanii reklamowych po to, żeby nasi odbiorcy trafiali na treści, które są spójne z tym, co zobaczyli w reklamach. Rozmawialiśmy o takim proaktywnym podejściu do klientów przez skorzystanie chociażby z chatbotów. Rozmawialiśmy o tym, żeby nie zachęcać tylko i wyłącznie do kontaktu, ale też żeby wprowadzać tutaj trochę inne treści, takie jak zaproszenie do porozmawiania z ekspertem czy dobrania produktu. Coś takiego, co będzie powiedzmy pewnym wyróżnikiem i będzie pasowało do naszej branży. Rozmawialiśmy o tym, żeby postarać się wyróżnić nasze call to action kolorystycznie. Rozmawialiśmy o tym, żeby wytłumaczyć naszemu klientowi, co się stanie po tym, jak kliknie w call to action, żeby nie miał takiej niepewności co do tego, co się będzie dalej działo. Rozmawialiśmy o tym, żeby starać się wprowadzać nasze call to action w różne inne media, czyli jeżeli mamy wideo, to dodać tam też call to action, jeżeli mamy artykuły na blogu, to żeby w nich również było call to action dostosowane do treści z danego artykułu. Rozmawialiśmy o tym, żeby ograniczyć możliwość wyboru naszych klientów na stronie internetowej. Czyli żeby nie było tam czterech telefonów, tylko jeden, nie było czterech adresów mailowych, tylko jeden, po to, żeby ułatwić życie naszym potencjalnym klientom. No i na sam koniec prędkość ładowania strony, która często rozbija się o bardzo prozaiczne i bardzo proste do naprawienia kwestie związane z wgrywaniem treści na stronę.

Szymon: Cudowne podsumowanie. I teraz mam do Ciebie pytanie. Wyobraź sobie, że masz magiczną różdżkę i możesz jedną z tych dziesięciu rzeczy wprowadzić na wszystkich stronach internetowych B2B w Polsce. I dzięki temu jakby wszystkim zwiększyć konwersję. Którą jedną z tych rzeczy byś wybrał?

Karol: To już od razu mi się kojarzy cytat ze Spidermana tutaj razem… tak, tutaj jakby to sparafrazować…

Szymon: With great power comes great responsibility, tak?

Karol: Tak. Dokładnie.

Szymon: O tym cytacie?

Karol: Dokładnie.

Szymon: To Ty masz super moc, masz różdżkę, słuchaj, jedna z dziesięciu. Która by to była?

Karol: Myślę, że taką podstawową kwestią i taką pierwszą rzeczą, która mi przychodzi do głowy, to jest ten zapis do newslettera, który naprawdę jest tematem wręcz przewijającym się przez większość stron internetowych. I usunięcie tego hasła bądź na bieżąco, zastąpienie go czymś konkretnym i to by była chyba pierwsza taka rzecz, która mi przychodzi do głowy, którą rzeczywiście chciałbym zmienić. Ale wszystkie są kuszące.

Szymon: To teraz sprawdziłem.

Karol: Wszystkie są kuszące. Naprawdę, to ciężko wybrać. Ciężko się zdecydować.

Szymon: Słuchaj, ale sprawdziłem, u nas jest bądź na bieżąco, natomiast jest dopisek, jest subskrybuj newsletter i bądź na bieżąco, wystarczy, że zapiszesz się do naszego newslettera, a najlepsze porady pojawią się w twojej skrzynce raz w tygodniu. Dołącz do grona ponad dwóch i pół tysiąca subskrybentów. Czy to jest okej, Karol?

Karol: Tak, to jest już okej, bo wiemy, jak często będzie komunikacja i z czym ona się wiąże.

Szymon: Okej.

Karol: Więc można potraktować bądź na bieżąco jako taki ozdobnik.

Szymon: Dobra, bo się zgrzałem przez chwilę, słuchaj, nie wiedziałem, jak to będzie. No dobra, to wiesz co, no to co, no to podsumuj jakoś nasz odcinek w takim razie, z czym chciałbyś zostawić naszego słuchacza.

Karol: Chciałbym, żeby po naszym odcinku każdy z naszych słuchaczy poświęcił dosłownie dziesięć minut, żeby zastanowić się nad tymi aspektami, które dzisiaj poruszyliśmy. Bo tak naprawdę większość z nich to jest kwestia naprawdę niedużego wysiłku, jeżeli chodzi o wprowadzenie na stronie, a często to są tematy, które są bardzo pomijane i nawet brakuje pewnej świadomości co do niektórych mechanizmów, które tutaj działają. I tak, i myślę, że to by było takie idealne zadanie, taka praca domowa po dzisiejszym odcinku, poświęcić dosłownie dziesięć minut na to, żeby zastanowić się, które z tych aspektów mogą być od razu wprowadzone na stronę internetową i mogą mieć wpływ na konwersję w naszym przypadku.

Szymon: Super, Karol. Świetna robota. Genialne dziesięć punktów. Mi się bardzo podobało. Pewnie głównie dlatego, że wiele z nich wspólnie razem wdrożyliśmy na naszej stronie i jakby wiem, jakie to rezultaty przyniosło. Także ja Ci bardzo dziękuję w imieniu swoim i w imieniu słuchaczy. Mam nadzieję, że się spotkamy jeszcze niedługo w jakimś najbliższym odcinku. A jeżeli wy, słuchacze, mielibyście jakiś temat, który chcielibyście wycisnąć z Karola, temat marketingowy, temat powiązany z B2B, to śmiało piszcie, piszcie w komentarzach, piszcie do nas bezpośrednio, na pewno z Karolem wtedy usiądziemy i taki odcinek nagramy. No ja Ci, Karol, w takim razie bardzo dziękuję. I do usłyszenia kolejnym razem.

Karol: Ja również bardzo dziękuję i zachęcam wszystkich słuchaczy do kontaktu. I do usłyszenia.

Szymon: To teraz zachęciłeś wszystkich do kontaktu, tak jak…

Karol: To prawda, widzisz, popełniłem ten sam grzech. To ja w takim razie zachęcam wszystkich do zadawania pytań, które powinniśmy poruszyć podczas najbliższych nagrań.

Szymon: Genialnie. Dzięki Karol, trzymaj się, cześć!

Karol: Cześć, dzięki!